Czytam właśnie książkę Nassima Taleba o asymetriach w naszym otoczeniu. W otoczeniu rozumianym też szerzej, bo w całym zachodnim (głównie) świecie. Wśród najważniejszych refleksji płynących z tej książki jest i taka, że nigdy dotąd w historii ludzkości tak niewielkie grono kompletnie nie ponoszących odpowiedzialności osób nie decydowało o tak wielu dramatycznie ważnych sprawach całej reszty. Transferując na tę resztę całe ryzyko.
Wyobraź sobie, że grasz w specjalną ruletkę obstawiając za każdym razem jeden numer. Szansa wygranej to jak wiadomo 1 : 37. Czyli statystycznie wygrywasz raz na 37 razy. Co natomiast czyni tę ruletkę specjalną? To źródła finansowania. Jesteś tym szczęśliwcem, który zatrzymuje wszystkie wygrane. A wszystkie zakłady przegrane opłacane są przez resztę społeczeństwa. Generalnie płacą za to ludzie, których nawet nie znasz. Nie masz więc co do zasady jakiegoś kaca moralnego, bo to nie jest nikt bliski, prawda? Żyć, nie umierać, jak być może mawiają Palestyńczycy w Strefie Gazy.
A teraz wyobraź sobie, że grasz w identyczną ruletkę ale tym razem koszty przegranych ponoszą Twoi bliscy. Jeśli wygrasz bawisz się na całego. Jeśli przegrasz, oni zapłacą. Coś się zmienia w tym momencie? Czy wciąż ochoczo kontynuujesz tę zabawę na ich koszt? Co powie na to rodzina?
Nie chodzi o to, żeby nie ryzykować w ogóle. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Ryzyko jest naturalnym elementem życia. Pod warunkiem, że ryzykujesz własną skórą.
Rodzina prędzej czy później doskonale nauczy Cię tej symetrii.
Jaka jest różnica pomiędzy pierwszą a drugą grą?
W pierwszej nie ponosisz i nie poniesiesz żadnej odpowiedzialności.
W drugiej prędzej czy później nauczysz się lub rodzina nauczy Cię co oznacza odpowiedzialność.
Z tego wynika, wracając ponownie do autora książki, żeby bacznie przyglądać się skali zachowań. Niektórzy ludzie próbują manipulować innymi za pomocą skali właśnie. Udają, że można skalować coś, czego nie da się z powodzeniem skalować.
Ponieważ:
Kraj to nie jest taka duża rodzina.
Korporacja to nie jest taka duża firma rodzinna.
Dorosły to nie jest duże dziecko (co do zasady, choć może mieć pewne cechy), więc go tak nie traktuj.
Manipulujący niczym gracz w tej oszukanej ruletce powie: „Oni chcą napaść na twój dom i twoją rodzinę. Idźcie więc na wojnę się pozabijać”. I rzeczywiście jest skłonny ponieść to ryzyko, że wielu ludzi straci życie. Jeśli coś tym osiągnie, to jego wygrana. Przegrają tylko ci, co pójdą się bić zwiedzeni manipulatywnym porównaniem kraju do rodziny.
Są jak Lord Farquaad mówiący: „Wielu z was zginie, ale to poświęcenie na które jestem gotów”.
Gdyby naprawdę dbali o Twoją rodzinę, to nie rozbrajaliby społeczeństwa na potęgę. Każdy zdrowy na umyśle dorosły człowiek mógłby mieć w domu broń by móc bronić się przed napastnikami z zewnątrz. A gdyby społeczeństwo było uzbrojone, to najeżdżać na taki kraj się nie opłaca. Bo ludzie byliby w stanie prowadzić wyniszczającą wojnę partyzancką. Wówczas rzeczywiście w obronie swojego domu i swoich rodzin.
Ktoś mógłby rzecz jasne powiedzieć, że brak broni w domach ludzi to kompromis. Żeby było bezpiecznie na ulicach. Znowu mamy do czynienia ze złudnym skalowaniem prywatnego strachu i rzutowaniem na całą populację. W szafach Polaków w domach znajduje się ponad 800 tysięcy sztuk broni na różne rodzaje pozwoleń. To oznacza jedną sztukę broni na 50 osób. A reszta? Wierzy być może, że inni staną w jego obronie.
Dobrze zadane pytanie brzmi: „Czy Ty jesteś w stanie obronić swoją rodzinę?”. To jest pytanie zadane z zachowaniem odpowiedniej skali a także symetrii ryzyka.
Z innej beczki.
Wielka korporacja mająca na świecie np. dziesiątki tysięcy budek z jedzeniem, którego pewnie nie dałbyś psu opowiada bajki, że jest przytulnym miejscem i dba o każdą porcję jedzenia.
Tymczasem wystarczy zastosować myślenie w skali i zadać sobie następujące pytanie. Co to jest dbanie i czy da się takie dbanie wyskalować?
Dbać możesz o najbliższych, rodzinę, pracowników w firmie. Dbać to znaczy wiedzieć co kto lubi, spełniać jego życzenia, wsłuchać się w jego potrzeby. I co tam sobie jeszcze dośpiewasz. Ale nie próbuj mnie przekonywać, że robienie każdego dnia kilku milionów czegoś co nazywasz dla niepoznaki kanapką to jest jakakolwiek forma dbania. Skala, misiu, skala.
Czy da się wyskalować miłość? Hojność? Dobro? Opiekuńczość?
Nie. A prawdopodobnie każdy kto twierdzi, że się da, skrycie lub jawnie marzy by żyć na koszt innych. Próbuje z Tobą grać w tę oszukańczą ruletkę.
A zatem, żeby zostać handlarzem miłością czy dobrem należy opowiadać bajki o tym, jak bardzo się chce uszczęśliwić świat.
Ostatnio sporo ludzi działa jako wolontariusze (?) dwóch niepolskich korporacji, mających dużo sklepów w naszym kraju. Podnoszą aferę z wódką za 10 zł. Krzyczą, że powinniśmy tego zabronić. Dla dobra społeczeństwa. Znowu ktoś stosuje oszukańczą asymetrię. Masz kogoś w otoczeniu kto rzucił się po wódkę za 10 zł żeby ją wypić? To martw się taką osobą i zadbaj o nią. Zamiast po raz kolejny fałszywie próbować zwalniać ludzi z odpowiedzialności za własne życie. Odpuść już rozwiązywanie problemów społecznych. Zajmij się swoją rodziną.
Mi osobiście nie przeszkadza, że cena tej jakości wódki jest zbliżona do denaturatu. Być może jest to korzystne dla ludzi, którzy używali denaturatu jako: rozpałki do grilla, mycia szyb, dodatku do paliwa, przemywania liści roślin, płynu do chłodnic czy środka odkażającego. A teraz dostają w tej samej jakości coś, co dodatkowo ma inne walory zapachowe.
„Strzeż się pierwszych odruchów, zazwyczaj są szlachetne” mawiał de Talleyrand, francuski minister i dyplomata.
Coś co jest dobre dla Ciebie, wcale nie musi być dobre dla innych. Zatem nie zakładaj pseudointuicyjnie, że inni muszą zachowywać się tak jak Ty. Bo Tobie się coś wydaje. Z całą pewnością jest w społeczeństwie grupa ludzi o takich umiejętnościach kierowania pojazdem, że nie powinni przekraczać prędkości 30 km/h gdyż stanowiliby zagrożenie. Ale to nie powód, żeby pod nich tworzyć przepisy ruchu drogowego.
Pamiętasz? Apelujący o społeczne dobro i w takiej sprawie to manipulatorzy. Nie ma czegoś takiego jak społeczne dobro. Jest dobro Twoje i Twoich najbliższych.
Czy da się z tego wyciągnąć jakąś prostą, zdroworozsądkową zasadę dotyczącą asymetrii ryzyka i skalowania?
Zostawmy to na razie otwarte.